wtorek, 26 lipca 2011

Nalewkowe a propos

Analizując kiedyś różnego rodzaju nazwy firm i zakładów usługowych, osobny wątek poświęciliśmy „Życzliwej aptece”, czyli jednemu z wielu ostatnio przykładów niepoprawnego nazewnictwa (o tym, dlaczego niepoprawnego, przeczytają Państwo tutaj). Teraz „Życzliwą aptekę” przypomniał nam wyciągnięty ze starego zeszytu przepis na... nalewkę malinową.
Otóż dawno, dawno temu, kiedy odkryto nie tylko walory smakowe, ale i zdrowotne nalewek (w języku staropolskim zwanych m.in. nastojkami), miejsce, w którym napoje te przechowywano i w którym spokojnie dojrzewały, by zyskać najlepszy aromat, smak i kolor, nazywano często apteczką przyjemną. Apteczka przyjemna, by takową pozostać nie tylko z nazwy, musiała być skrzętnie zamykana na klucz, żeby spragnieni trunków domownicy przedwcześnie nie zepsuli całej przyjemności delektowania się nastojkami i nie wypili ich przed czasem. W spiżarce pełnej nalewek przyjemności czerpać można było z samych obietnic składanych przez nazwy trunków – taka choćby żenicha, która miała sprawić, że gospodarz mający pannę na wydaniu znajdował wśród starających się o jej rękę tego odpowiedniego (czytaj: który godził się na zaproponowane mu warunki) i jedynego. Takie nazwy nastojek, jak malinówka, jeżynówka, orzechówka, śliwówka, tarninówka itp., przywoływały lato, słońce, smaki i aromaty ciepłych dni. Co dopiero, gdy butelkę otwarto i wspomnienia zamieniały się w smakowo-wonną realność!
Odbywające się dziś konkursy i turnieje nalewek napawają optymizmem. Tak jak nie zginęła sztuka przyrządzania nalewek, tak i zadziwia wciąż pomysłowość w nadawaniu tym trunkom pięknych nazw. No bo co powiedzą Państwo na Pieśń sosny czy Siedem sił? Prawda, że niejeden copywriter mógłby pozazdrościć?
Sezon nalewek w pełni. Dlatego zdecydowanie głosujemy na apteczkę przyjemną, a odwracamy się od apteki życzliwej. W tej pierwszej nazwie nic nam nie zgrzyta, tej drugiej daleko od piękna i prawdy słowa.

PS A jak Państwo nazywają malinówkę?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz