poniedziałek, 29 sierpnia 2011

Jeden i pół (rodzaju gramatycznego)

Twórcy polskiej strony WWW gry „Minecraft” chwalą się, że odnieśli sukces w sprzedaży. Z tej okazji popełnili tekst pt. „Półtorej miesiąca – pół miliona sprzedanych!”. I choć gratulujemy marketingowcom „Minecrafta” tak doskonałych wyników, to nie możemy nie zauważyć, że ich euforia jest na bakier z poprawnością językową.
Od razu zaznaczmy, że „półtorej miesiąca”, „półtorej tygodnia”, „półtorej roku” itp. to błędy coraz bardziej powszechne i zwykle wcale nie stowarzyszone z zachwytem, który mógłby choć po części usprawiedliwiać taką pomyłkę. „Półtorej” (bo już nie wypierane zewsząd „półtora”) w świadomości językowej sporej części mówiących i piszących po polsku to wyraz, który ma jednakową postać, niezależnie od tego, z jakim rzeczownikiem jest używany. Być może rację ma Maciej Malinowski, autor felietonów językowych z tygodnika „Angora” (więcej tutaj), który wskazuje, że mechanizm tego błędu może wiązać się z analogią do zaimka „która” (w dopełniaczu: „której”). Jeśli tak by rzeczywiście było, to „półtora” odczuwane jako słowo rodzaju żeńskiego w postaci mianownikowej, zyskuje, w mniemaniu sporej grupy użytkowników polszczyzny – dla doprecyzowania cząstkowości zawartej w znaczeniu tego wyrazu – postać niby-dopełniacza „półtorej”. (Dopełniacza, czyli tego przypadka, który występuje w konstrukcjach składniowych podkreślających część jakiejś całości; dodajmy jednak: część nieskonkretyzowaną bliżej, jak np. w zdaniach „Daj mi chleba” czy „Napił się mleka”, więc w przypadku „półtora” konstrukcji zupełnie nieuzasadnionej). Nie mamy pewności, czy taki jest właśnie tok myślenia mówiących i piszących o „półtorej metra”, „półtorej zadania” czy „półtorej kilograma” itp. Wiemy natomiast, że jest to tok rozumowania błędny.
Przypomnijmy: liczebnik „półtora” (podobnie jak „pół”) nie odmienia się przez przypadki, więc stanowi wyjątek w swojej kategorii gramatycznej. Jednak „półtora” odmienia się przez rodzaje – a może lepiej: występuje w dwóch rodzajach gramatycznych:
- forma męska i nijaka: półtora (np. półtora roku, półtora miesiąca, półtora zadania, półtora kilograma itp.)
- forma żeńska: półtorej (np. półtorej godziny, półtorej sekundy, półtorej mili, półtorej szklanki itp.).
Wracając do „Minecrafta” – na stronie gry w zakładce „Czym jest »Minecraft«?” czytamy: „Kończąc, chciałbym dodać, że Minecraft należy do tych gier, które albo się lubi albo się ich nienawidzi” (zdanie poddaliśmy korekcie ;-) ). No cóż, ani nie lubimy, ani nie nienawidzimy, co nie znaczy, że pewne rzeczy (czyt. słowa, związki wyrazowe, zdania) pozostaną dla nas obojętne.

wtorek, 23 sierpnia 2011

Przesyłka jest, ale destynacja... się zgubiła

Jeszcze do niedawna, jeśli nie udawało się uzgodnić danych adresata jakiejś przesyłki pocztowej czy kurierskiej, wracała ona do nadawcy z pieczątką „Adresat nieznany”. Ponieważ jednak dziś nastały czasy powszechnej (by nie rzec: globalnej) wymiany wszystkiego co stare na nowe, a dotyczy to także słów (rzeczywistość języka odzwierciedla wszak prozę i poezję życia), to i dawne pieczątki muszą odejść do lamusa. Dziś bowiem nieznany nie jest już adresat, ale jego... destynacja.
Oto śledząc słowo „destynacja” w internetowej wyszukiwarce, znaleźliśmy jakże dramatyczną historię przesyłki z meblami. Opowieść snuje adresatka owej przesyłki (nick: dida35), która ma dylemat prawny (w związku z tym swoją historią urzeka czytelników forum prawnego właśnie). W skrócie: dida35 kupiła meble, chciała je dostać jak najszybciej, kurierzy pomylili przesyłki, ona podpisała odbiór paczki, bo rozmiary przesyłki się zgadzały, i teraz ma problem. I pisze (zachowujemy błędy oryginału): „Generalnie, jestem ciekawa czy mam do czegos prawo biorac pod uwage sytuacje w ktorej sie znalazlam, czyli wydluzony czas realizacji o 2 tygodnie i pomylka firmy kurierskiej w destynacji przesylki? I jak powinnam sie zachowac aby wyjsc z sytuacji obronna reka”.
Niestety, nie wiemy, jaki był koniec tego niedawno rozgrywającego się dramatu (opowieść kończy się, jak każda dobra literatura, w takim momencie, który pozwala czytelnikowi dopowiedzieć sobie różne zakończenia – dida35 oznajmia: „sprawa jest w toku i narazie nadal czekam na swoja przesylke”). Dlatego pozostaje nam zająć się słowem „destynacja”.
Warto wiedzieć, że modne dziś, zwłaszcza w kontekstach turystycznych, słowo, kiedyś istniało w polszczyźnie. Zapożyczone z łaciny (łac. destinare w jednym ze swych znaczeń to „wyznaczyć, oznaczyć, ustalić; jako cel oznaczyć”) było synonimem wyrazu „przeznaczenie”. Joachim Lelewel pisał np. w jednym ze swoich listów: „W trzech pokojach trzy stoliki z bostonem, jeden pokój destynowany dla młodzieży”, a Adam Naruszewicz stworzył takie zdanie: „Dwaj młodsi bracia […] destynowani byli do stanu duchownego”. „Destynacja” i pokrewne jej słowa była raczej rzadka w polszczyźnie, a całkiem wyszła z użycia na początku XIX w. Wyparły ją słowa rodzime bądź – odczuwane jako bliższe polszczyźnie – słowa prostsze czy precyzyjniejsze. Co może być ciekawe w kontekście przywołanej na początku tego posta historii meblowej przesyłki, było (i jest nadal) w języku polskim słowo „destynator”, oznaczające odbiorcę towaru, osobę będącą adresatem przesyłki.
Dziś – wracająca i tym razem modna – „destynacja”, zapożyczona z języka angielskiego, to zwykle „cel podróży”, „kierunek turystyczny”, „region atrakcyjny turystycznie, będący celem wycieczek”. Jest portal „Destynacje europejskie” (zob. tutaj), gdzie „destynacje” to „atrakcje turystyczne”. Linie lotnicze, biura podróży, organizacje turystyczne kuszą „nowymi/ atrakcyjnymi/ egzotycznymi destynacjami”. W Wikipedii (zob. tutaj) można przeczytać, że „destynacja” to jeden z najważniejszych terminów obowiązujących w turystyce.
Jak pokazuje przywołany wątek z forum prawnego – destynacja staje się też po prostu synonimem adresu, miejsca/ osoby przeznaczenia, celu. Słowo to z języka środowiskowego wkracza w język potoczny, wypierając z niego proste i bardziej jednoznaczne wyrazy.
Czyżbyśmy więc niedługo zamiast „cel wypowiedzi” mieli mówić „destynacja wypowiedzi”? Zamiast „kierunek rozwoju” – „destynacja rozwoju”? Zamiast „udałam się w długą podróż” – „mam za sobą długą destynację”? A zamiast „wpisz mi swój adres, wyślę ci widokówkę” – „wpisz mi swoją destynację”?...
Zrobiło nam się gorąco. Chyba popełniliśmy błąd. Nasz blog jest nie na czasie i nigdy nie będzie bił rekordów popularności. Teraz już wiemy dlaczego: wszystko przez zły tytuł. Powinniśmy go przemianować na „Destynacje polszczyzny” albo (bardziej ekspresyjnie): „Polszczyzno, jakie są twoje destynacje?”. Nie zrobimy jednak tego. Ta destynacja nie jest nasza.

czwartek, 18 sierpnia 2011

Co do „odnośnie (do)”...

Ostatnio ZUS napisał do nas w te słowy: „Interwencję odnośnie przedstawionego sposobu korekty należy zgłosić do pok. XXX”. O piśmie przypomniała nam dzisiejsza wypowiedź redaktorki radia RMF Classic: „jeśli chcecie wiedzieć, gdzie najlepiej łapać stopa odnośnie do Krakowa, zajrzyjcie do dzisiejszego wydania »Gazety Wyborczej«”.
Zatem „odnośnie czegoś” czy „odnośnie do czegoś”? Od razu powiedzmy, że najlepiej byłoby pilnować się i eliminować z naszych wypowiedzi obie te nadużywane i nazbyt pachnące urzędowym stylem konstrukcje. Jest przecież zwykłe, a bardziej (!) poprawne „co do”, są wreszcie dłuższe sformułowania, np.: „w związku z czymś”, „w stosunku do czegoś”, „jeśli chodzi o coś”, „w sprawie czegoś”, „co się tyczy czegoś”. Jeśli tak będziemy mówić/pisać, na pewno nie popełnimy błędu, a przy tym będziemy spokojniejsi.
A wracając do przysłówka „odnośnie” – językoznawcy wciąż bronią (choć, przyznajmy to, coraz słabiej – zob. wątek w Poradni językowej PWN) poprawności konstrukcji „odnośnie do czegoś”, tłumacząc to pochodzeniem słowa „odnośnie”. Przysłówek ten ma bowiem swój źródłosłów w czasowniku „odnosić się do czegoś”, zatem skoro powiemy np. „A teraz odniosę się do Państwa pytania (...)”, nie zaś „odniosę się Państwa pytania”, to i podobnie powinniśmy mówić, gdy używamy konstrukcji z wyrazem „odnośnie”, stosując go tylko w połączeniu z przyimkiem „do”.
Użytkownicy języka polskiego częściej jednak wykorzystują w swoich wypowiedziach konstrukcję „odnośnie czegoś” i zapewne z czasem i ona zostanie uznana za poprawną. „Odnośnie czegoś” broni się większą prostotą składniową, przez co sformułowanie to dalsze jest od stylu oficjalnego i coraz powszechniej odczuwane jako lepsze. Jest w tym pewna logika, którą jesteśmy skłonni uznać.
Jaki z tego płynie wniosek? Dość optymistyczny: język ciągle się zmienia, a o zmianach często decydujemy właśnie my, zwykli użytkownicy polszczyzny. I choć może to być pocieszające dla wielu chcących mówić nie tylko poprawnie, ale i pięknie, to pamiętajmy o starej, powtarzanej kiedyś przez dziennikarzy zasadzie „z głowy, czyli z niczego”. Lepiej sprawdzić i upewnić się, niż żałować.
A konstrukcją „odnośnie (do)” lepiej nie zaprzątajmy sobie głowy – przyzwyczajmy się do synonimicznych i, jak wcześniej wykazaliśmy, lepszych sformułowań.

środa, 10 sierpnia 2011

Brzydkie słowo na „p”

O czasowniku „posiadać” już trochę pisaliśmy, wytykając błędy urzędnikom (zwrot „posiadać wiedzę – więcej tutaj). Teraz wypada nam napisać o nim raz jeszcze, tym razem wskazując na potknięcia stylistyczne zwykłych użytkowników języka, zwłaszcza właścicieli lokali i sprzedawców. Piszemy „zwłaszcza”, bo właśnie ogłoszenie jednego z lokali przypomniało nam o tym „palącym” (nomen omen – zob. niżej) problemie językowym.
Otóż wspomniany lokal na krakowskim Kazimierzu przyciąga ogłoszeniem powieszonym na drzwiach „Posiadamy pomieszczenie dla palących”. Przeczytaliśmy, pogratulowaliśmy w duchu i... wybraliśmy inne miejsce konsumpcji. A potem wróciliśmy do komputera i oto, co znaleźliśmy.
Jedna z firm sprzedających odzież sportową reklamuje damską kurtkę „kurtka posiada wentylację w rękawach”, co więcej, ta sama kurtka „posiada kryte kieszenie zewnętrzne”. Firma XYZ specjalizująca się w rekrutowaniu pracowników głosi na swojej stronie WWW: „XYZ posiada specjalizacje stanowiskowe i branżowe”. „Nowoczesna organizacja”, która „posiada wieloletnie doświadczenie i wiedzę”, a zajmuje się sprzątaniem i ochroną obiektów i osób”, chwali się: „posiadamy grupy interwencyjne, które w razie konieczności wspomagają nasze służby porządkowe”. Z kolei przedsiębiorstwo trudniące się handlem częściami samochodowymi i wyrobami stalowymi głosi „posiadamy na sprzedaż”. Przedsiębiorstwo, które w marcu br. dostało certyfikat ISO, dało taki nagłówek informacji zamieszczonej w dziale Aktualności: „Posiadamy system zarządzania jakością w spawalnictwie ISO 3834-2!”. Na stronie powroty.zielonalinia.gov.pl (tutaj) możemy przeczytać w dziale FAQ nagłówek powtarzającego się problemu emigrantów: „Co zrobić, jeśli nie jestem pewny, czy posiadam obywatelstwo polskie?”...
Przykłady można mnożyć, mamy (bo przecież nie: posiadamy!) ich na pęczki.
Co z nich wynika? Że coraz mniej rozumiemy znaczenie czasownika „posiadać”, traktując go jako dokładny synonim słowa „mieć”. Tymczasem nie są to wyrazy równoznaczne. Jak głosi „Słownik języka polskiego” PWN, posiadać to „mieć coś jako swoją własność, być właścicielem czegoś, zwykle mającego dużą wartość materialną, np. nieruchomości, ziemi, zasobów pieniężnych itp.”. Zatem najprościej rzecz ujmując, czasownik posiadać odnosimy do tego, co jest materialne, co nabyliśmy na własność. Ani do wiedzy i doświadczenia (te można ewentualnie „posiąść”, ale wtedy oznacza to „zdobyć”, a nie: „mieć”), ani do specjalizacji, ani do zespołów pracowników, ani do obywatelstwa, ani do innych rzeczy (zgrabna figura, proporcje, właściwości, funkcje...) czasownik „posiadać” nie przystaje. I jeszcze jedno: posiadać może, nie zaś kurtka, rower czy torebka.
Zapewne u genezy problemu z czasownikiem „posiadać” leży zamiar unikania powtórzeń nazbyt częstego w polszczyźnie „mieć”. Współcześnie jednak ta chlubna skądinąd tendencja do usuwania niezręczności stylistycznej doprowadziła nas do nadużywania słowa „posiadać”, w dodatku w niewłaściwym znaczeniu.
Pozostaje nam Państwa uczulić na ten błąd językowy i zachęcić do uważniejszego dobierania słów. A wtedy, kto wie, kurtka, która ma wentylowane rękawy, być może sprzeda się lepiej niż ta, która posiada wentylację? Jedna jest pewne: potencjalnym klientom łatwiej będzie przebrnąć przez krótszy i prostszy tekst reklamowy.