czwartek, 12 kwietnia 2012

Coraz więcej „za”

Wbrew pozorom (tytuł tego tekstu) dzisiejszy post nie będzie miał charakteru afirmatywnego, nie chodzi bowiem o bycie „za” czymś, ale o przedrostek „za-”. „Zakupić” i „zapytanie”, a także (zdecydowanie rzadsze) „zasyłać” to słowa, którym tym razem będziemy się w szczególny sposób przyglądać.
O sprawie prefiksu „za-” przypomniała nam przedświąteczna wizyta w jednym z supermarketów. Megafony dudniące reklamami co i rusz wyrzucały z siebie słowo „zakupić”: „Produkt X umili państwu chwile spędzane przy świątecznym stole. Można go zakupić na dziale Wędliny”, „Rodzinna atmosfera świąt tylko z produktem Y! Zapraszamy na dział Nabiał, gdzie w promocyjnej cenie 9,99 zł zakupią państwo dwupak Y”, „Tylko dziś: jeśli zakupisz jedno opakowanie produktu Z, drugie dostaniesz gratis! Produkty gratisowe wydawane są przy kasie”... Jak to dobrze, że człowiek, nawet przed świętami, nie tylko kupuje (a w tym kontekście raczej: zakupuje), ale i pracuje – pomyśleliśmy z ulgą. Radość trwała jednak krótko: okazało się, że redagowana przez nas właśnie książka (tzw. kategorii biznes) pełna jest odmienianego przez wszystkie przypadki i co chwilę przywoływanego słowa „zapytanie”. „Zapytania do biura pomocy”, „25% wszystkich zapytań w mediach społecznościowych”, „zapytania związane z produktami”, „kiedy współpracownik stawia ci zapytanie...” itp.
Zakupić i zapytanie - oba te słowa, coraz częstsze w języku potocznym, brzmią bardzo pretensjonalnie i najczęściej są nieodpowiednie do sytuacji (a lepiej: kontekstu, w którym się pojawiają). O ile bowiem mamy już utrwalone w języku wyrażenia w rodzaju „zapytanie poselskie”, „zapytanie ofertowe” czy zwroty „wystosować zapytanie”, „sformułować zapytanie”, w których to związkach wyrazowych omawiane tu słowo nie razi, o tyle już zdanie „Mam do ciebie takie zapytanie: zgodzisz się podlewać kwiatki w moim domu, kiedy będę na urlopie” brzmi co najmniej śmiesznie. W tej drugiej (a autentycznej!) sytuacji komunikacyjnej oficjalne i nieco urzędowe słowo „zapytanie” zgrzyta, użyte bowiem zostało w zwykłej rozmowie dobrych znajomych, dotyczącej powszednich spraw.
Podobnie jest z czasownikiem „zakupić” – według słownika języka polskiego oznacza ono „kupić, zwykle coś wartościowego albo większą ilość czegoś”. Wobec przywołanego tu znaczenia kilogram kiełbasy swojskiej, choćby i najlepszej jakości, czy dwa opakowania twarogu na sernik prościej i sensowniej byłoby po prostu kupić, zamiast z dumą obwieszczać, że je „zakupiliśmy”.
Językowe potworki w rodzaju „zapytań o podlewanie kwiatków” czy „zakupywania kiełbasy” przypomniały nam jeszcze o wakacyjnych kartkach, jakie zapamiętaliśmy z czasów głębokiego dzieciństwa: piękne widokówki okraszał na odwrocie – oprócz adresu – wykaligrafowany starannie, ale jakże ubogi w treść komunikat: „Serdeczne pozdrowienia z wakacji zasyła XYZ z Rodziną”. To „zasyła” – jak sobie wtedy tłumaczyliśmy – było, zdaje się, znakiem wysiłku (intelektualnego? językowego? twórczego?) włożonego przez nadawcę widokówki w wypisany pięknie tekst, oznaczało też może specjalne traktowanie nas przez nadawcę kartki, więc tym samym miało zasługiwać na naszą wdzięczność. A jednak – zamiast wdzięczności budziło śmiech. Cóż, wakacje i młodość mają swoje prawa :-)