sobota, 19 października 2013

Tylko ludzie z marginesu szczepią się przeciw grypie


Choć pozostajemy wiernymi czytelnikami portalu Gazeta.pl, od dawna już widzimy jego coraz niższą jakość. I nie chodzi tu tylko o jakość informacyjną, ale też o respektowanie norm poprawności językowej. Coraz częściej mamy wrażenie, że redaktorami i korektorami tekstów publikowanych w tym portalu są sami dziennikarze, a efekt tych zabiegów raz śmieszy, raz przestrasza (lub: odstrasza). I coraz częściej myślimy: „nie, już ostatni raz te bzdury...”.

I oto niedawno mieliśmy okazję dowiedzieć się, że tylko ludzie z marginesu szczepią się przeciw grypie. Ponieważ szczepionka jest płatna i kojarzy się raczej z korporacyjnymi zwyczajami, ta informacja niepomiernie nas zdziwiła. Z tym większym zaciekawieniem sięgnęliśmy zatem do tekstu o tajemniczym tytule „Jestem marginesem społecznym. Zaszczepiłam się przeciwko grypie” (artykuł dostępny tutaj). Okazało się, że autorka tekstu, pisząc margines społeczny, miała na myśli malejącą liczbę szczepiących się i fakt, że wedle statystyk osoby, które korzystają ze szczepień przeciw grypie, stanowią ledwo kilka procent całego społeczeństwa.

A przecież wyrażenie margines społeczny, jak podaje np. Słownik języka polskiego PWN (zob. tutaj), określa ludzi wykolejonych, stojących poza społeczeństwem nie dla swej wyjątkowości (rzadkości), ale dlatego, że łamią normy społeczne i nie zwracają uwagi na zasady współistnienia z innymi. Definicję ludzi z marginesu – w mniej oficjalnej formie – można także znaleźć choćby w skeczach kabaretowych (np. kabaret Limo – zob. tutaj).

Zatem wyjątkowość kogoś, kto określa siebie przez zdanie „jestem marginesem społecznym”, nie jest wyjątkowością godną naśladowania, ale przeciwnie – czymś, co raczej się odrzuca, spycha jeszcze bardziej na margines albo próbuje się naprawiać/leczyć. Wyznanie dziennikarki portalu Gazeta.pl jest zatem tyleż niezręczne, co ryzykowne. I jeśli miała to być zabawa słowem, próba przyciągnięcia czytelnika czy inny tego typu zabieg stylistyczny, to naszym zdaniem nie wyszło – znowu.

Metafory mają to do siebie, że łatwo ześlizgują się w dosłowność lub śmieszność. Wyrażenie/zdanie/porównanie, które pozornie wydaje się efektownym zabiegiem, zwłaszcza jeśli towarzyszy temu nieprzemyślane zachłyśnięcie się formą, może szybko zepchnąć swojego autora na margines. Pół biedy, jeśli jest to margines życia literackiego/publicystyki itp. Gorzej, gdy jest to margines społeczny...