środa, 20 lipca 2011

Łacina daleko od kuchni (cz. 2)

W serialu pt. „Biuro” („The Office”) jedną z charakterystycznych cech głównego bohatera – szefa firmy – jest uwielbienie, jakim darzy łacińskie sentencje. Szef wplata co i rusz do swoich wypowiedzi słowa, zwroty i zdania łacińskie, przy czym wtrąceń tych nie zawsze używa zgodnie z ich prawdziwym znaczeniem, co daje doskonały efekt komiczny. Choćby taki przykład: „Pracujemy dobrze, cogito ergo sum, naszego oddziału nie zamkną”.
Skoro w każdej fikcji jest ziarno prawdy, to i w takich serialowych cytatach znaleźć można ślady powielanych powszechnie błędów językowych związanych właśnie z niewłaściwym rozumieniem łacińskich słów/zdań, a jednocześnie – z aspiracjami do tytułu mistrza pięknej, bo uczonej mowy. Jak często zdarza nam się słyszeć, np. przy składaniu życzeń odpowiedzi w rodzaju „I vice versa, kochana, vice versa!”. A przecież po łacinie vice versa to „odwrotnie”, nie zaś „wzajemnie”, jak sądzą niektórzy. Poprawnie zatem będzie np. „Zmiana z silnika spalinowego na elektryczny lub vice versa następuje w kilka sekund” czy „Tekst i tło powinny ze sobą kontrastować (jasny tekst na ciemnym tle i vice versa)”, ale nie należy na wyznania w rodzaju „Lubię cię” czy na życzenia „Wesołych świąt” lub „Miłego dnia” odpowiadać „I vice versa”, jeśli nie chcemy narazić się na śmieszność.
Słyszymy/widzimy błędnie używane nomen omen – jako „nawiasem mówiąc”, zamiast poprawnego „imię-wróżba” (imię, które jest znakiem). Przykłady złego użycia: „Właśnie, dla Ciebie nie jest ważne, czy ktoś ma rację, a nie twierdzę, że mam (nomen omen, nie wiedziałem, że masz jakiś udział w wymienionych markach), tylko KIM ten ktoś jest”. „Lepiej dobrze zrobić powoli, niż na siłę zdążyć w terminie... nomen omen także w grach komputerowych to ma zastosowanie”. „Chciałbym jednak mocno podkreślić, że czerń na nowoczesnych monitorach jest bardzo głęboka i jedynie w ekstremalnych przypadkach, nomen omen zastosowaniach nieprzewidzianych do techniki LCD, da się dopatrzyć niedoskonałości”. Albo taki dziwoląg: „Tak jak quasirunicznym był Armanen Futhark Guido von Lista (nomen omen stworzony stricte do celów okultystycznych)”. Poprawne użycie nomen omen to na przykład: „W pożarze zginął Andrzej, nomen omen Ogienek”.
I jeszcze taki „drobiazg” ortograficzny – łacińskie ex aequo (czyli: na równi), które zapisywane bywa jako ex equo (czyli: z konia). Przykłady to choćby werdykt 42. Festiwalu Małych Form Teatralnych, gdzie w kategorii Poezja recytowana mamy: „II miejsce – ex equo: * A. Wieczorek »Paw Królowej« i * A. Krewniak »O Tosi, o Baranku i mysim ogonku«" albo tytuł artykułu z serwisu platine.pl: „Jolie i Parker ex equo. Najlepiej zarabiające aktorki” czy wreszcie tytuł z portalu wyborcza.biz – „Przychodzi baba do lekarza. I miejsce ex equo w konkursie na komiks ekonomiczny” (więcej tutaj).
Julian Tuwim stworzył kiedyś listę popularnych łacińskich sentencji przetłumaczonych „fonetycznie” na język polski. Nasza ulubiona to „Alea iacta est — ale, jak tam jest?”. Zamierzony przez poetę komizm językowy to dziś klasyk, którym delektują się erudyci. Co innego dzieje się dziś choćby na internetowych forach: króluje tam bowiem komizm językowy, którego nikt nie zamierzał, a co gorsza – niewielu jest go świadomych. A to już nie jest lingua latina, to najwyżej lingua... latrina.

PS O nota bene/notabene napiszemy innym razem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz