czwartek, 14 kwietnia 2011

Tu zaszła zmiana

Niedawna wizyta w stolicy utwierdziła nas w przekonaniu, że czasownik „funkcjonować” wciąż ma się nieźle, zwłaszcza w urzędowej mowie, a zmiany bywają nie tylko na lepsze czy na gorsze, są bowiem także zmiany przystankowe. I nie chodzi tu wcale o to, że przystanki nam się starzeją czy brzydną, nie, one się miejscami zamieniają lub całkiem wypadają z miejskiego komunikacyjnego obiegu. Ale po kolei.
Treść ogłoszenia, jakie można było przeczytać 2 kwietnia br. w warszawskich tramwajach i autobusach, była następująca: „Zmiana przystankowa. Przystanek XYZ nie funkcjonuje (...)”. Natomiast na przystankach ZTM Warszawa (i w internecie – sprawdziliśmy!; więcej tutaj) podane zostały szczegółowe informacje o liniach zastępczych, zawieszeniach linii, przystankach czasowych itp. Z tych obwieszczeń można się było dowiedzieć m.in., że: „na trasie uruchomione zostanie kursowanie tramwajowych linii zastępczych”, „uruchamia się funkcjonowanie przystanków stałych” oraz że „zawiesza się funkcjonowanie przystanków tramwajowych”.
Od tych wszystkich uruchomień i funkcjonowań zakręciło nam się do tego stopnia w głowie, że postanowiliśmy na chybił trafił wrzucić kilka haseł z ogłoszenia w internetową wyszukiwarkę, z ciekawości, co też ona nam powie. Okazało się, że zmiany przystankowe to typowe wyrażenie dla stołecznego przewoźnika miejskiego, w innych miastach (np. Toruń, Ustka, Bytom, Poznań) mówi się raczej po prostu o zmianie przystanku czy o zmianie tras (np. Kraków, Katowice) albo – zmianie lokalizacji przystanków.
Dlaczego jednak tak poruszyła nas ta zmiana przystankowa? Czemu niefunkcjonujący przystanek zapadł nam tak głęboko w pamięć? Czemu nie daliśmy sobie spokoju i zaczęliśmy drążyć, by – o zgrozo! – znaleźć takie kwiatki, jak np. „uruchamia się/zawiesza się funkcjonowanie”?
Nie, chodzi nie tyle o słynną niechęć krakusów do warszawiaków (bo jest nam ona obca), ile o prostotę wypowiedzi, cenną zwłaszcza w krótkich komunikatach czy urzędowych ogłoszeniach, które są przeznaczone dla masowego odbiorcy. Ileż lepsze, prostsze i oczywistsze byłoby bowiem np. takie ogłoszenie: „Zmiana przystanków. Przystanek XYZ zamknięty. Przystanki zastępcze: ...”? Ileż łatwiej byłoby pojąć takie hasła jak np.: „na trasie kursować będą linie zastępcze”, „zamyka się przystanki tramwajowe” czy „przystanki tramwajowe będą nieczynne”?
Ale może wtedy, gdyby wszystko było tak zrozumiałe, w narodzie spadłby poziom szacunku do urzędowych zmian, a przede wszystkim – do stojących za nimi urzędowych person? I gdyby nagle całe to zamieszanie z przystankowymi zmianami i uruchomieniami, funkcjonowaniami, zawieszeniami i kto wie jakimi jeszcze akcjami okazało się zwykłym zamknięciem kilku przystanków i zmianą tras paru linii tramwajowych, to zamiast błądzić po mieście w poszukiwaniu właściwego numeru autobusu zastępczego, poszlibyśmy sobie na spacer, zostawiając w tyle ZTM?...

PS Inna sprawa, że przymiotniki z końcówką "-owy" mnożą się ostatnio niemiłosiernie. Mamy modowy (festiwal, trend itp.), pomocowy (środki pomocowe), a nawet kamelowy, który jest tak bardzo modowy i czasowy, że bardzo złowy jest ten (nie, lepiej: owy!), kto go nie nosi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz