czwartek, 27 listopada 2014

Wysłałam lista, odebrałem telefona

To niby naturalne: wraz ze zmianą zwyczajów i postępem technologicznym zmieniamy też język, którym się komunikujemy. Czasem jednak (często) te zmiany nie wychodzą językowi (a i nam) na dobre – w toku przekształceń koślawią się poprawne niegdyś formy i odchodzą do lamusa, wypierane m.in. przez anglicyzmy (zob. tutaj), kolokwializmy, a nawet wulgaryzmy (zob. słówko „zajebisty”). Zanim ustali się nowa norma – albo zanim językoznawcy dadzą głos i poprą wybór użytkowników języka lub go odrzucą (a użytkownicy – często – i tak zrobią swoje) – mija czas, a język pod wpływem naszych niczym niekontrolowanych działań dalej pędzi, rozwija się, asymiluje nowe formy (i cóż z tego, że jeden czy drugi profesor określi je jako rażące czy niepoprawne?), niemiłosiernie rozprawiając się ze starymi.
Ten przydługi nieco wstęp to ciąg dalszy mojej językowej miniprowokacji, zapoczątkowanej tytułem tego posta – przy czym słowo „prowokacja” należy tu rozumieć jako prowokowanie do refleksji, zatrzymania się i bardziej świadomego wyboru stylu, jakim mówimy czy piszemy na co dzień. Jednym bowiem ze skutków charakteryzowanego wyżej rozwoju języka jest dziś ekspansja zwrotów typu: „wysłałem mejla”, „dostałam esesmesa”, „przeczytałam posta” itp. Co w nich złego? Czy chodzi tylko o to, że językoznawcy upierają się przy dawnych konstrukcjach, czyli bierniku z końcówką zerową (B kogo? co? mejl, telefon, list, esemes, post...), nie oglądając się na wolę i wybór użytkowników języka? Czy to jedynie przejaw wojny nowego ze starym, powszechnego z elitarnym (a tak naprawdę: z nieżyciowym, sformalizowanym, skostniałym)?
Odpowiedź jest prostsza, niż mogłoby się wydawać. Po pierwsze: wspomniane formy biernika z końcówką „-a” w przypadku wielu rzeczowników nieżywotnych rodzaju męskiego (czyli np.: kogo? co? „mejla”, „esemesa”, ale też: „pączka”, „hot-doga” itp.) nie są całkowicie potępiane przez językoznawców. W jednym czy drugim słowniku poprawnej polszczyzny, poradniku językowym lub blogu o języku znajdziemy przykłady zdań z biernikiem z końcówką „-a”, jednak zwykle opatrywane kwalifikatorem pot., czyli wskazaniem, że takie formy są dopuszczalne jedynie w języku potocznym, a nie w polszczyźnie starannej czy oficjalnej. Zatem wybór między „wysłać mejl” a „wysłać mejla” jest tak naprawdę wyborem stylu. I tu jest „po drugie” mojego wywodu. Jeśli bowiem język, jakim mówimy, porównać do wizytówki, to staranność bądź niechlujstwo językowe będzie niczym elegancka bądź ordynarna (bo np. karta jest pomięta czy zabrudzona) forma małego kartonika, który ma przypominać innym o nas. Która z nich lepiej rokuje naszym przyszłym kontaktom?
Wraz z piękną i dziś coraz bardziej staroświecką tradycją wysyłania sobie listów, kartek albo (kto o tym jeszcze pamięta?) telegramów odchodzą też w niepamięć jedynie poprawne niegdyś zwroty z użyciem form biernika z końcówką zerową w przypadku rzeczowników nieżywotnych rodzaju męskiego, takie jak: „wysłałem list” (a nie: lista!), „odebrałem telefon” (a nie: telefona!), „ze smutkiem przyjąłem Twój telegram” (a nie: Twojego telegrama!). Warto je jednak sobie przypomnieć, zanim stwierdzimy na głos, że właśnie wysłaliśmy mejla, odebraliśmy esemesa i napisaliśmy posta czy bloga...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz