wtorek, 23 sierpnia 2011

Przesyłka jest, ale destynacja... się zgubiła

Jeszcze do niedawna, jeśli nie udawało się uzgodnić danych adresata jakiejś przesyłki pocztowej czy kurierskiej, wracała ona do nadawcy z pieczątką „Adresat nieznany”. Ponieważ jednak dziś nastały czasy powszechnej (by nie rzec: globalnej) wymiany wszystkiego co stare na nowe, a dotyczy to także słów (rzeczywistość języka odzwierciedla wszak prozę i poezję życia), to i dawne pieczątki muszą odejść do lamusa. Dziś bowiem nieznany nie jest już adresat, ale jego... destynacja.
Oto śledząc słowo „destynacja” w internetowej wyszukiwarce, znaleźliśmy jakże dramatyczną historię przesyłki z meblami. Opowieść snuje adresatka owej przesyłki (nick: dida35), która ma dylemat prawny (w związku z tym swoją historią urzeka czytelników forum prawnego właśnie). W skrócie: dida35 kupiła meble, chciała je dostać jak najszybciej, kurierzy pomylili przesyłki, ona podpisała odbiór paczki, bo rozmiary przesyłki się zgadzały, i teraz ma problem. I pisze (zachowujemy błędy oryginału): „Generalnie, jestem ciekawa czy mam do czegos prawo biorac pod uwage sytuacje w ktorej sie znalazlam, czyli wydluzony czas realizacji o 2 tygodnie i pomylka firmy kurierskiej w destynacji przesylki? I jak powinnam sie zachowac aby wyjsc z sytuacji obronna reka”.
Niestety, nie wiemy, jaki był koniec tego niedawno rozgrywającego się dramatu (opowieść kończy się, jak każda dobra literatura, w takim momencie, który pozwala czytelnikowi dopowiedzieć sobie różne zakończenia – dida35 oznajmia: „sprawa jest w toku i narazie nadal czekam na swoja przesylke”). Dlatego pozostaje nam zająć się słowem „destynacja”.
Warto wiedzieć, że modne dziś, zwłaszcza w kontekstach turystycznych, słowo, kiedyś istniało w polszczyźnie. Zapożyczone z łaciny (łac. destinare w jednym ze swych znaczeń to „wyznaczyć, oznaczyć, ustalić; jako cel oznaczyć”) było synonimem wyrazu „przeznaczenie”. Joachim Lelewel pisał np. w jednym ze swoich listów: „W trzech pokojach trzy stoliki z bostonem, jeden pokój destynowany dla młodzieży”, a Adam Naruszewicz stworzył takie zdanie: „Dwaj młodsi bracia […] destynowani byli do stanu duchownego”. „Destynacja” i pokrewne jej słowa była raczej rzadka w polszczyźnie, a całkiem wyszła z użycia na początku XIX w. Wyparły ją słowa rodzime bądź – odczuwane jako bliższe polszczyźnie – słowa prostsze czy precyzyjniejsze. Co może być ciekawe w kontekście przywołanej na początku tego posta historii meblowej przesyłki, było (i jest nadal) w języku polskim słowo „destynator”, oznaczające odbiorcę towaru, osobę będącą adresatem przesyłki.
Dziś – wracająca i tym razem modna – „destynacja”, zapożyczona z języka angielskiego, to zwykle „cel podróży”, „kierunek turystyczny”, „region atrakcyjny turystycznie, będący celem wycieczek”. Jest portal „Destynacje europejskie” (zob. tutaj), gdzie „destynacje” to „atrakcje turystyczne”. Linie lotnicze, biura podróży, organizacje turystyczne kuszą „nowymi/ atrakcyjnymi/ egzotycznymi destynacjami”. W Wikipedii (zob. tutaj) można przeczytać, że „destynacja” to jeden z najważniejszych terminów obowiązujących w turystyce.
Jak pokazuje przywołany wątek z forum prawnego – destynacja staje się też po prostu synonimem adresu, miejsca/ osoby przeznaczenia, celu. Słowo to z języka środowiskowego wkracza w język potoczny, wypierając z niego proste i bardziej jednoznaczne wyrazy.
Czyżbyśmy więc niedługo zamiast „cel wypowiedzi” mieli mówić „destynacja wypowiedzi”? Zamiast „kierunek rozwoju” – „destynacja rozwoju”? Zamiast „udałam się w długą podróż” – „mam za sobą długą destynację”? A zamiast „wpisz mi swój adres, wyślę ci widokówkę” – „wpisz mi swoją destynację”?...
Zrobiło nam się gorąco. Chyba popełniliśmy błąd. Nasz blog jest nie na czasie i nigdy nie będzie bił rekordów popularności. Teraz już wiemy dlaczego: wszystko przez zły tytuł. Powinniśmy go przemianować na „Destynacje polszczyzny” albo (bardziej ekspresyjnie): „Polszczyzno, jakie są twoje destynacje?”. Nie zrobimy jednak tego. Ta destynacja nie jest nasza.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz