piątek, 3 grudnia 2010

Wielkie z małym

Jeden z ważniejszych w Polsce dostawców usług telekomunikacyjnych, firma Aster, reklamuje ostatnio pakiety swoich usług hasłem „Aster-o-nomiczne promocje”. Autora tego sformułowania skusiło zgrabne połączenie znanego powszechnie przymiotnika z nazwą firmy. Jednak hasło to jest przykładem coraz powszechniejszego w reklamach dawania prymatu formie nad treścią czy, inaczej, obojętności na normy językowe wynikającej z pogoni za atrakcyjnością reklamowego sloganu.
Według słowników wyrazów obcych (przewertowaliśmy kilka, by nie być gołosłownymi) astronomiczny to bowiem: „o liczbach: bardzo wielki, zawrotny, ogromny”. Reklama mówiąca o astronomicznych (w domyśle) promocjach daje nam zatem pod rozwagę oksymoron, bo coś, co de facto jest obniżką ceny (tak należy rozumieć słowo promocja w tym kontekście), zderzone zostaje z sugestią liczby ogromnej, niewyobrażalnie wysokiej.
Podobnym hasłem „pochwalić się” może mały i szerszemu odbiorcy nieznany sklepik na ul. Kalwaryjskiej w Krakowie. Na witrynie sklepowej można przeczytać wielkie i kolorowe hasło „Wysokie rabaty”. I znów coś tu zgrzyta. O rabacie (ten rabat, czyli obniżka) powiemy przecież raczej, że jest duży, możemy też nazwać go atrakcyjnym (bo klient zwraca na niego uwagę, widząc w takim zakupie korzyść dla siebie), ale mówienie wysoki, o czymś, co obniża cenę... Zabieg dla nas wątpliwy.
No chyba że w sklepie, którego reklama zwróciła naszą uwagę, w sprzedaży są aktualnie wysokie rabaty, czyli grządki kwiatowe. To też teoretycznie jest możliwe i już widzimy oczyma duszy wysokie i wąskie połacie ziemi, w sam raz dopasowane do możliwości ogrodników, którym problemy z kręgosłupem nie pozwalają się schylać, a pasja życiowa, czyli sadzenie kwiatów, nie pozwala żyć spokojnie. Bo czego to ludzie nie wymyślą?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz